O Krawcu gwałcicielu, czyli finał historii z Kasią. Rozmawiamy o patologii, oszustach, bandytach oraz o tym jak się bronić.
Podcast: Pobierz
O Krawcu gwałcicielu, czyli finał historii z Kasią. Rozmawiamy o patologii, oszustach, bandytach oraz o tym jak się bronić.
Podcast: Pobierz
6 Odpowiedzi
Michał
Lubię was słuchać chłopaki. Ja lata temu po związku z toksyczną wredną zdzirą poznałem kobietę swojego życia. Powiem Ci Krawiec, że jeśli spotkasz teraz spoko laskę to bardziej docenisz. Niestety z obserwacji im dalej po 30-stce tym mniej normalnych, wolnych i atrakcyjnych kobiet. A co do drugiej części audycji, to myślę, że dużo zależy od środowiska. W szkole podstawowej chodziłem do klasy z niezłym psycholem (później – w wieku 25 lat zaćpał się w piwnicy). Osobiście łomot dostałem dopiero na studiach – nie ta dzielnica, nie ta godzina i nie to stężenie alko we krwi. Jak już człowiek się wyszumiał i przyszło zakładać rodzinę, to zmiana dzielnicy, picie tylko z dobrymi kumplami. I tak już dobrych parę lat spokojnego życia. Chwalę sobie i polecam 🙂
Aze
Cóż, spory budżet miała realizacj tej audycji – poświęca sie Krawiec dla słuchaczy
marek
Cytuje „Daj biednemu palec, to ci nosa odgryzie” Potworny,obrzydliwy tekst ,potworny i obrzydliwy bo
perfekcyjnie oddaje mentalność prowadzącego audycje.Jaka ona jest?
Jest połączeniem fałszywej i zaślinionej słodkości języka i tonu z okrutnym i zimnym jechaniem po gojach.Zresztą to jest natura tego radia jak i innych „alternatywnych radiów”. Transowe ,betonowe,gadulstwo służące dosłownie przemieleniu osobowości i czasu słuchaczy.Ohyda
Krawiec
uuuu, aż tak? XD
marek
Może trochę za ostro,więc wybacz jeżeli uraziłem.Ale opinii o radiu nie cofam.Propaganda,często antypolska.Gazeta wyborcza,mainstream to Wasz matecznik.Luzactwo to przykrywka.Piszę ten post bo poprzedni chyba wcięło.
Perzyn
Witam!
Przypomina mi się dość dawna historia jeszcze z czasów kiedy to studiowałem w Łodzi na polibudzie. Tej jakby mojej „słownej wpady” nigdy nie zapomnę i chciałbym się z Wami podzielić..
Otóż wraz z moją dziewczyną (obecnie żoną) wybraliśmy się w weekend do galerii łódzikej do kina na „Władcę Pierścieni” – niestety nie pamiętam która to część, ale w dalszej opowieści wyjdzie dlaczego mogłem Zapomnieć..
Seans odbywał się dość późno, coś koło 18.00-19.00.
W drodze do kina na skrzyżowaniu Piłsudskiego-Piotrkowska mijaliśmy dwóch starszych lekko podchmielonych jegomości..
Tam też postanowiłem z bankomatu wyciągnąć kaskę na zamówione bilety. W tym samym czasie do żonki ktoś zadzwonił i podjęła rozmowę. Ja natomiast podszedłem do bankomatu.
Gdy już kasiurka została wypluta, w tym samym czasie poczułem za plecami, że ktoś przy mnie stoi (szczerze pomyślałem, iż to moja luba). Gdy się odwróciłem byłem niemile zaskoczony, gdyż był to jeden z tych „mości”. Oczywiście nie dając po sobie poznać mocno się wystraszyłem i zaniepokoiłem..
Zawsze kiedy spotykałem żulków chcących jakąś kaskę zauważyliście, że nie mówią: -Daj pan kasę na chleb- tylko -Pożycz pan na chleb-. Chodzi mi o to słowo „Pożycz”, jakbym, nie wiem… znał ich wszystkich, a oni wiedzą kim jestem, gdzie mieszkam i na pewno nie omieszkają w najbliższej przyszłości przynieść do domu „Pożyczoną” niegdyś kaskę…
Pamiętam, że zawsze na takie słowa kierowałem do nich pytanie: „Dać czy Pożyczyć?”. Co niektórzy w zaparte szli, że oddadzą pożyczoną kasę. Pffff ta jasne, bo Łódź to dla nich niewielkie miasteczko gdzie się wszyscy znają.. no cóż… przepraszam, że odbiegłem od głównego wątku..
Między nami doszło do takiego oto dialogu:
Perzyn: -Yyyyyy…
Żulik: -Pożycz pan na wino
Bez Żadnego przygotowania, pomyślunku wystraszony odpaliłem:
Perzyn: – A skąd mam wiedzieć, że jak pożyczę panu na wino to sobie pan za to chleba nie kupi???
Uniosłem głowę i z udawaną dumą oddaliłem się w kierunku żonki, która jeszcze przez telefon rozmawiała.. wziąłem ją pod rękę i z przyśpieszonym krokiem skierowaliśmy się do galerii. Słuchajcie po parunastu krokach, kiedy adrenalina zaczęła obniżać swój poziom to odpaliła mi się już mózgownica i nagle zdałem sobie sprawę co takiego palnąłem.. Nawet nie obejrzałem się za siebie zobaczyć zdziwioną minę tego żulka.. Końcówka drogi do kina upłynęła mi pod myślą: „O qwa, o qwa, o qwa”..
Słuchajcie nie pamiętam dokładnie która to część Władcy Pierścieni, bo cały czas myślałem o tym zdziwionym żulku i moim „wyłączającym mózg” zadanym pytaniem…
Po prostu w trakcie podwyższonej adrenaliny pokiełbasiło mi się. Jasne dla mnie było to, iż w większości przypadków pytający żulkowie o kasę na chleb i tak przeznaczają na winko… a koleś do mnie bez żadnych ceregieli powiedział, że chce na wino…
Ot taka żulionerska przygoda.
SERDECZNIE POZDRAWIAM!!
AVE Marcin Dachtera!!!